Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/383

Ta strona została skorygowana.

Po chwili zdał się tylko plamą szarą, a potem ta plama przybrała kształty jakiegoś narzędzia rolniczego, od którego siłę pociągową odjęto, i pozostawiono je w spokoju do świtu.
Spał, twardy, ciężki, wytrzymały, jak maszyna, i jak ona bezmyślny i cierpliwy.
Mroki zajęły izbę i chatę. Długa, czarna noc grudniowa nad Hrywdą — owa noc, co zda się kresu nie ma, ni gwiazd, ni życia, i w której wiele bożych stworzeń zamiera, ciemnią i mrozem pobitych!


KONIEC.