nymi, ploteczki i obmowę i wasze próżniactwo umysłowe.
A zresztą poprzysięgam wam: powiedzcie — czyście szły za mąż miłujące? czyście znały tego, z kim przysięgałyście życie przepracować? — czy też szłyście dla wygody, dla stanowiska, dla spokoju, dla tak zwanego zapewnienia losu, czyli, że mu dacie siebie — za utrzymanie, żeby używać i próżnować, i o bycie nie myśleć. Darujcie, taką dostawszy i tyle — mężczyzna krótko będzie rad. Ścisły jego umysł uczyni wprędce rachunek — i da wam w najlepszym razie to, o co wam w gruncie chodziło! Potępiajcie go, jeśliście bez winy!
Zgromadzenie przyjęło to obrażonem milczeniem i szeptami. Kilka wstało i zaczęło się żegnać.
— Proszę ciebie! Mówisz, jak ślepy o kolorach — nie można dysputować[1] z kimś, który wcale żadnej nie miał miłości w życiu! — rzekła jedna lekceważąco.
»Ciotka« rozplotła ręce i, oparłszy je na stole, przechyliła się do mówiącej, — twarz jej się mieniła.
— Ja nie znam miłości — ja! Dlatego, żem nie miała męża i dzieci! Kobieto! biednaś ty! Więc i ty nic więcej — i innej nie znałaś!
— A ty, prawda, kochałaś ciotkę! — ktoś ironicznie podchwycił.
»Ciotka« zwróciła się do siedzących opodal trzech.
- ↑ Rozprawiać.