nocował Rosomak z Żurawiem. Pantera miał swe posłanie w alkierzu za izbą.
Gdy leśni ludzie wrócili do izby — byli zmienieni zupełnie. Mieli na sobie tylko szare płótno, na nogach lekkie lipowe chodaki, pas rzemienny, z nożem w pochwie obciskał luźną kurtę, na głowie filcowy kapelusz.
— Dopiero las nas za swoich uzna! zaśmiał się z uciechą Pantera, biorąc siekierę i zabierając się do swej roboty około stajenki. Żuraw zaczął zmywać statki — więc się i Rosomak ruszył.
Przebrał się i on, rozprostował z rozkoszą członki, wyładował z wozu swoją osobistą skrzynkę, pełną książek zoologicznych, przyrządów do kolekcyi przyrodniczych i tysiące drobiazgów, których do studyów używał i strzegł jak oka w głowie.
Potem umieścił wysoko w podsieniu u pułapu stary rękaw od kożucha, nocne mieszkanie Kuby i but z Tupciem podłożył u węgła, a wreszcie obładował się koszami na rybę, wziął wiosło, siekierę i poszedł do czółna. Miało swą przystań za krynicą, pod starą olchą nad strugą. Rosomak wylał ze dna deszczową wodę — władował kosze, odczepił łozową wić — i odbił od brzegu.
Droga była bez kresu, bo błotne obszary zalane były wodą i płynąć można było kędy wola wśród łóz ledwie zieleniejących i młodych pędów szuwarów. Na wodzie słał się „czarnygłów“ ulubiona wiosenna pasza Hatory i klaczy, to też je spotkał żerujące po brzuch w wodzie.
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Lato leśnych ludzi.djvu/038
Ta strona została skorygowana.