Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Lato leśnych ludzi.djvu/052

Ta strona została skorygowana.




Dzień Czujnego Żurawia.

W komorze kędy sypiali we dwóch, okienica była zamknięta i koncert ptasi budził Żurawia. W pół drzemiąc rozkoszował się muzyką — ale się nie zrywał, bo czekał na rubinowy sygnał.

Wschód słońca uderzał w okiennice i prześwietlał żywiczne sęki jakby latarki czerwone. Wtedy Żuraw wstawał.
Szedł zaraz z wiadrami po wodę do krynicy — i czytał po polanie.
Ślady znać było na srebrze rosy. Okrągłe kopyta klaczy, podłużne racice Hatory, lekkie stopy Pantery. Od obórki wił się jak tasiemka ślad węża.
Kis wypijał mleko i szedł na łowy. Ale miał zwyczaj skręcać do zdroju, i Żuraw go tam często spotykał. Wysoko wzniesiony nad wodą przyglądał się jak w zwierciadle, kołysząc się zalotnie.
— Gdzie też próżność nie mieszka, filozofował Żuraw ubawiony. I ten się sobą zachwyca. Dobrze, że tu Ewy niema!
Wracał z wodą, rozpalał ogień, sprzątał izbę — i szedł do kąpieli. Gdy się wypucował i ubrał — zastawał zwykle w izbie całą kompanię — na śniadanie.