Rubinowe latarnie w okiennicach i krzątanie się Żurawia budziło wodza. Szedł do kąpieli i spóźniał się na śniadanie, bo tu i owdzie zajrzał. Ze wszystkich stworzeń leśnych najmilsze mu były ptaki i te obserwował i badał z amatorstwem. W około chaty pełno było skrzynek na drzewach i Rosomak doskonale znał historyę i sprawy każdego skrzydlatego stadła. Żaden z leśnych ludzi nie mógł się pochwalić, że odkrył jakieś nowe gniazdo, bo ledwie zaczął, już wódz podpowiadał.
— W leszczynie, prawie na ziemi, wiem, to dzierzba — albo:
— Na sośnie za garbem, widziałem, to sikora czubatka zajęła stare wiewiórcze.
Miewał specyalnych faworytów.
W zmurszałym pieńku brzozowym niedaleko krynicy — odwiedzał codzień raszkę siedzącą na jajach.
Pierwszego dnia sfrunęła, gdy wróciła znalazła kilka mrówczych jaj w gniazdku. Na drugi dzień, gdy ujrzała nad sobą twarz olbrzyma-człowieka, zdrętwiała. Czarne jak paciorki oczki wyrażały bezgraniczną gro-