Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Lato leśnych ludzi.djvu/235

Ta strona została przepisana.

— To nic — to tylko pijawki! — uspakajał ją Bartnik. — Ale cośmy zdobyli! O! i żórawia mamy do chowania! A co tam orzechów!
— Jeść! — jęknął Pantera.
— Kąpać się! — zawołał Żuraw.
— Skórę solą i popiołem wytrzeć, od robactwa — troskał się Odrowąż.
A Rosomak w kącie szałasu lokował jeńca.
— Mnie teraz nasz bór wygląda jak Marszałkowska ulica, w porównaniu z tamtym ostępem! — mówił Orlik idąc z Żurawiem do kąpieli.
— A co sobie myśli mój imiennik w stajni.
A właśnie w tej chwili rozległo się wieczorne granie żórawich surm i odpowiedział im żałosny głos kaleki-niewolnika.