Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/113

Ta strona została skorygowana.

miał. Nie niewolnicę i kurtyzanę bierzesz, ale człowieka. I wolno mi duszę ci dać, bo niczyja nie była i nie będzie potem, choćbyś jej nie chciał, nie dogodziła ci, nie zrozumiała twojej. Tyś mnie uszanował, tyś mnie jeden nie sponiewierał, i wiem, czuję, że jutro mnę nie pogardzisz.
I pojęły się ich usta spragnione życia, i rozkołysały się serca jak dzwony, i zdało się Niemiryczowi, że jest wśród kwietnych sadów, w ciepłej ciszy, i wiązankę cudnych kwiatów do piersi tuli, i pije napój słodki a odurzający, i bogom staje się równy w szczęśliwości. I miał w sobie jedno czucie i myśl:
— By to trwało, by to się nigdy nie skończyło.
I przeszło go ogromne rozradowanie, gdy doleciał go jej szept cichy, jak tchnienie.
— Życiem ci to uczynić, lub nie obudzić się już.
Ramionami ją ogarnął i do siebie przytulił.
— Uchowam cię, mnie się nie lękaj. Zapłacę ci życiem.
— Wiem, jestem spokojna — odparła, przymykając oczy.
I dał jej śnić tak w objęciach...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Gdy Niemirycz wrócił do hotelu, zastał w swym pokoju hrabiego Andrzeja.
— Niech mi pan wybaczy natrętność i bezceremonjalność, ale musiałem być z panem — rzekł gość. — Musiałem, bom się lękał siebie i samotności. Postąpił pan ze mną jak chirurg, i mam uczucie, że dotąd leżę na stole operacyjnym. Operacja się udała, ale pacjent nie ma sił do dalszego życia. Nie widzę przed sobą teraz nic, niczego nie chcę i mam okropny żal do