przyniosła. Miała kochanka, ten wszystko zabierał, chyba coś przed nim ukryła, ukradła, i bił ją, gdy się wyrwała do domu. Suchotnica chodziła do szorowania podłóg, ale zapadała często i zarobek rzadko się trafiał. Druga zarabiała praniem, ale z powodu ran na twarzy lękali się ludzie bieliznę jej dawać i już od paru tygodni prała tylko chodniki, najmniej płatne, a najcięższe w robocie.
Malutka lampa stała na framudze okna; mroku tej izby nie rozjaśniała, czyniła go jeszcze groźniejszym. Sprzętów tu nie było, oprócz barłogów i balji, i stąpić nie było gdzie, bo i na ziemi spali ludzie.
Niemirycz usiadł na krawędzi jednego barłogu, słuchał, patrzał. Kobiety opowiadały monotonnie, apatycznie. Na barłogach rysowały się bezładnie głowy, nogi, ręce, kłęby ciał, gałgany. Oddechy były świszczące, przerywane kaszlem, czkawką, jękiem, stękaniem... Ruszały się te ciała i kurczyły, dręczone zimnem, gorączką, głodem, robactwem. Zaduch dławił płuca, groza straszna tłoczyła duszę. Komorne, węgiel, chleb, lekarstwo, szmata cała i czysta... Niemirycz rachował, liczył, dał ile mógł, a gdy kobiety zaczęły błogosławić i dziękować, gdy wdzięczne były za jałmużnę, zdjął go wstyd, upokorzenie, jakby wyrzut sumienia całego społeczeństwa za tę nędzę, to upodlenie, tę nagość i zwyrodnienie miljonów. I wychodząc, czuł, że go dławi w gardle, szumi w uszach; gdzieś zdala idzie głos szumiący jak morze: „Kainie, coś uczynił z bratem twoim?“
Pod bramą zastał swoich dwóch drabów i dzieci. Kacperek rzekł:
— Wziąłem na spytki tego smarkacza. To sieroty po Grajcarku, wie pan?
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/128
Ta strona została skorygowana.