Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/147

Ta strona została skorygowana.

chorobliwie zazdrosna i podejrzliwa, dzika, nieobyta z ludźmi, bez taktu i rozsądku. Nie potrafiła być gospodynią, ani przedstawicielką domu, ani matką ostatecznie, kiedy z własnej woli, w chwili szału, zostawiła cię sierotą. Nie wiadomo, kto względem ciebie gorzej zawinił z nas dwojga.
— Tej sprawy ja nie wszczynam, i wogóle pojęcie rodziny we mnie oddawna zamarło i czuję się tak bogatym, że po żadne dziedzictwa nie sięgnę. Matka moja nie godna była pana sfery, stanowiska, pałacu, stosunków — godna była tylko pańskiej zabawki i zwierzęcego popędu. Miała piętnaście lat i była wrażliwą, słabą kobietą, uwierzyła panu. Któżby nie uwierzył, gdy mężczyzna trzydziestoletni, wysoko urodzony, stróż szlachetnych tradycyj, prawowierny katolik i obywatel, przysięga wiarę, miłość i opiekę dozgonną, przysięga wobec swego Boga i swoich ludzi. Pan przysiągł, ona dotrzymała. Kochała pana nadewszystko, aż do śmierci. O to krzywoprzysięstwo nikt panu sprawy kryminalnej nie wytacza, prawo jest łaskawe: tu nie chodzi o pieniądze, tylko o życie i duszę kobiety, żony, własności mężczyzny. Gorsza jest sprawa o tych chłopów, świadków. Tej radzę nie wywoływać, tę pan przegra.
— Więc wojna między nami! Nie chcesz być synem, będziesz wrogiem, ojcobójcą, wyrodkiem, potworem. Ja ci ostatni raz, dla głosu krwi, wybaczam, coś śmiał mi mówić, postaram się zapomnieć bluźnierstwa, przez wzgląd na twój brak wychowania i zasad. Rozkazuję ci tylko sprawy zaniechać. Ja ci nie pozwalam stawać przeciw mnie. Opamiętaj się, cofnij, póki nie będzie za późno. Masz ojca przed sobą, korzystaj z tej chwili opatrznościowej!