w jednym pokoju; weszło to w zwyczaj po tych włoskich różnych dziurach, gdzie niema się gdzie pomieścić, i takeśmy przywykli, że i tu, w „Minerwie“, tak się lokujemy. Otóż mówię po całodziennem zwiedzaniu Palatynu: „Wiesz, jak ja się kocham w Hildzie!“ A on mi na to: „Wiesz, jak ja się kocham w Aqua Paola“. I tyle! Ale trafił w sedno. Hilda tyle dba o mnie i o tych innych, co ten wodospad za Janiculum. Zdaje mi się, że najmniej z nas wszystkich lubi Niemirycza. Kłócą się i dysputują zajadle. Bo to zrobiła się parę tygodni temu w Neapolu chryja. Umówiliśmy się do Pompei na jakiś dzień, tymczasem wieczorem, jużeśmy się spać pokładli, dobija się jakiś oberwus z kartką do Niemirycza. Przeczytał, zerwał się, ubrał, poleciał i przepadł. Czekaliśmy go do południa, zmarnowaliśmy dzień; czekaliśmy nazajutrz. Na trzeci dzień poszliśmy z Siemensem do policji, bo byliśmy pewni, że go te draby gdzieś obdarli i utopili. Tymczasem on wraca wieczorem i nawet nie raczy wytłumaczyć się i przeprosić. Nareszcie na pytania i badania odpowiada, że miał rodzinne sprawy do załatwienia. Ja parsknąłem śmiechem, a Siemens go spytał, co się urodziło, syn czy córka? No, a Hilda była zła i wymówiła mu zmarnowanie Pompei, bo deszcze zaczęły padać i musieliśmy siedzieć w tem obrzydliwem mieścisku, żeby słotę przeczekać. Odtąd nie gadają z sobą. Ale co to zaraza! Za przykładem Niemirycza, Siemens gdzieś przepadł na dwa dni, potem i Förli. Zapewne takież same rodzinne sprawy. No, tylko ja dotrwałem przy Hildzie, ergo, jestem zakochany. Byłem już dwa razy z mamą w Rzymie, ale okazało się, że Niels i Niemirycz, którzy tu wcale nie byli, wiedzą dużo więcej i łażą wszędzie jak po domowem podwórku. Ciągle
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/181
Ta strona została skorygowana.