Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/209

Ta strona została skorygowana.

z którymi będę potem pracował. No, i wiesz ty, jak długo takie życie trwać będzie? Pewnie do sierpnia, do ślubu Bichety.
— No, to jeszcze nie koniec świata. Ja tu powoli nasze plany uporządkuję, rozłożę na niewielkie dawki. Będziemy je powoli przepychać. Tych reform na życie wystarczy. Ja będę je gotowe podawał, hrabia przy okazji u ojca — poprze — byle zacząć!
— Racja, z taką twoją pomocą mogę i im dogodzić i nie przeniewierzyć się zasadom. Więc wybierz którą z palących kwestyj, streść mi ją, przyślij w kopercie do mego mieszkania. Bo wiesz, dostałem cały apartament. Ale, co ci powiem! Byłem wściekły na ciebie. Pocoś pokazał stryjowi naszą grupę? Co ja zniosłem drwin i konceptów... Radbym się był pod ziemię schować! Czy to dla tych mumij?
Niemirycz popatrzał na niego poważnie.
— Hrabio, — przygotujcie się na gorsze dowcipy i koncepty z naszych zamiarów i idei. Drwina i ośmieszenie, to broń straszna! Broń mas na jednostki, które chcą być inne od tłumu. Broń ograniczenia na wielkość, broń zacofania na postęp. Człowiek, gdy się boi śmieszności, odrazu niech nie idzie w bój z światem.
— Ale można przecie nie narażać się na śmieszność.
— Milcząc i patrząc tylko. Ale w takim razie czynu nie będzie.
— Trzeba nie być samotnym. Trzeba znaleźć sprzymierzeńców. Nie myśl, abym już nie działał. Poznaję ludzi mojej sfery, staram się ich ożywić, zająć. Mój przyszły szwagier, naprzykład, bardzo dobry finansista, chcę sobie zjednać Adama, szaloną ma popularność, Tomek świetną ma swadę. Ty przygotuj