zboża, które można sprzedać, trawy dobre na paszę, zwierzę pociągowe lub łowieckie, ale co stanowiło poezję, śpiew, życie natury, to nikogo nie obchodziło, tem się nikt nie bawił ani zajmował. O roli zaś mówili jak o ciężkiem brzemieniu, krwawej pracy, źródle dochodu i materjale do korzystnej sprzedaży. Rozkolonizować, spieniężyć i żyć z kapitału w mieście dla wygody i użycia, to było marzeniem większości. Ci, co pracowali, narzekali ciągle na chłopa, na warunki, na stan pogody, na złe ceny, reszta marzyła o dezercji.
Nie byli zacofani i ciemni. Czytali pisma i książki, w gospodarstwie był postęp, ale oni sami byli jacyś znudzeni i apatyczni, pesymiści wogóle. Jak cały ogół świata, nie kochali warsztatu. Młodzież była też rozmaita. Byli tacy, którzy, skończywszy cztery klasy, już gospodarzyli. Byli studjujący prawo i medycynę, nawet agronomję, a przybyli tylko na letni wypoczynek. Ci się bawili końmi, polowaniem, flirtem — szczególnie flirtem. Panny były też rozmaitych gatunków: były wychowane w domu, z nauczycielką Polką i Francuzką do języków, i takie, które kończyły pensję w mieście, i wychowane w zagranicznych klasztorach. Siedziały po domach, oczekując mężów, zajmując się robótkami i robieniem herbaty. Nie były jednak zacofane; wszystkie znały dzieła Przybyszewskiego, śmiałe i cięte były w mowie, zalotne w obejściu. Ubierały się modnie, czesały secesyjnie i starały się niczem jedna od drugiej, a wszystkie od utartego szablonu nie wyróżnić. Prawie każda miała anemję.,
wszystkie były wątłe i nerwowe, sporty uprawiały tylko jako dodatek do flirtów, szczyciły się różaną i liljową cerą, zanikiem piersi i bioder, i czyniły co w ludzkiej mocy, żeby zostać histeryczkami.
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/218
Ta strona została skorygowana.