Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/239

Ta strona została skorygowana.

ce znalazł list z, obcą marką. Był od Hildy Stene. Przypominała mu umowę, że mieli ruszyć do Azji, poznać nowe morza i lądy. Otóż oni z bratem mieli zamiar ten urzeczywistnić, gdy zima ich północna nadejdzie. Nadmieniała, że pisze do wszystkich towarzyszy podróży, prosząc o odpowiedź.
Niemirycz parę razy list odczytał i schował. Nic mógł się zebrać na odpowiedź. Czuł jednocześnie, że jechać nie może i że jechać pragnie. Tymczasem ksiądz Michał, jakby przeczuł nudę i zniechęcenie, co go opadło, nastręczył mu, narzucił mnóstwo roboty. Wodził go z sobą do więzienia, gdzie już się potrafił wkręcić, przyprowadzał mu nędzarzy klijentów, opowiadał sprawy rozpaczliwe i wreszcie, jak zwykle, potrafił go zająć, zainteresować, otrząsnąć z apatji. No i, rozumie się, obierał go z pieniędzy, które już uważał za własne swych nędzarzy.
Tak czas przechodził. Jesień stawała się coraz posępniejsza i chłodna, a w świecie ludzkim rozwijał się tak zwany sezon. Wrócili do miasta wszyscy, którzy próżnują i bawią się. Najpóźniej tego roku wrócili hrabiostwo oboje z Andrzejem.
Pałac się oświetlił, zaroił od służby, powozów. Zaczęły się przyjęcia.
O Niemiryczu zapewne zapomnieli wszyscy. W życiu tych możnych odegrał swą rolę, powrócił w tłum, utonął w nim, przestał istnieć. Na początku, w pierwszych czasach służby, mijały przecie miesiące, że nie widywał pryncypała, a wołany był tylko wtedy, gdy był potrzebny. To było zupełnie naturalne w społecznej hierarchji.
Już byli wrócili od paru tygodni, gdy raz, idąc ulicą, spotkał się z hrabią Andrzejem, Ukłonił się