Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/53

Ta strona została skorygowana.

Po nic nie sięgam i niczego bronić nie potrzebuję, więc w żaden konflikt z prawem nie wchodzę. Objektywnie zaś znajduję, że wszelkie formy władzy i rządu są w zasadzie dobre, a w wykonaniu wszystkie ludzie skoszlawią i uczynią potwornością. Dla mnie monarchizm, republika, parlamentaryzm, to takie same absurda i próżna gra słów, jak Bóg katolicki, prawosławny, protestancki, chiński, murzyński i tysiąc innych. Każdy jest dobry, lub każdy jest zły, to zależy od czcicieli.
— Ba, przyznaję panu zupełną słuszność, ale czcicieli niema! Każdy chce być władzą i Bogiem sam. I pan nie chce ślepo słuchać.
— Nie! Ja patrzę, ale słuchać nic chcę, bo widzę, do czego idzie ludzkość. I w tę drogę nie pójdę bo ani mnie cel nęci, ani sposoby i środki walki niepodobają się.
— Nie ma pan żadnej ambicji i żądzy?
— Nie. Jestem nieprzystępny żądzy sławy, zaszczytów i bogactwa, obojętny na poklask i karjerę, najszczęśliwszy w samotności.
— A szał, a miłość, a kobieta? Czy pan już to poznał? To djabelnie filozofów z równowagi wytrąca — zaśmiał się hrabia.
— Jeśli się bestję chce przerabiać gwałtem na ducha lub ducha na bestję, wtedy istotnie równowaga, się nie ostoi.
— Widzę z tej odpowiedzi, że pan mówi, jak ślepy o kolorach. Cierpliwości! Spotkamy się jeszcze nieraz, i zobaczę pana jeszcze zwykłym, zakochanym głupcem. Wszak pan nie żonaty?
— Nie. Toby było trudne.
— Dlaczego?