Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

Pan Piotr zamruczał:
— Kołbowi także nie braknie wody i pustki. Spytaj go, czy w tem rozkochany. Pszczoła z tej samej trawy czyni miód, z której bydlę potrafi uczynić tylko nawóz. Przez pięć dni był Pan Bóg w dobrym humorze, a szóstego wpadł w zły i zdecydował: „Poczekajcie, zlepię coś takiego, co wszystko spaskudzi, czego nie zje.“ Na to tylko potrzebny człowiek na świecie.
— Nazwał się dlatego homo sapiens i królem stworzenia — zauważył Niemirycz. — Świat ma być dla niego. Ujarzmił naturę, zapanował nad nią. Biada zwyciężonym!
— Nie, panie. Biada zwycięzcom! Posiadłszy wszystko, pożarłszy wszystko, homo sapiens coraz wątlejszy, słabszy, chorowitszy. Mnoży się i karleje, i kiedyś robactwem plugawem będzie wśród kwiatów, zewsze jednako wonnych, wśród zwierząt jednako zdrowych. To odwet zwyciężonych!
Łódź płynęła bez szelestu i wszyscy milczeli długą chwilę. Wreszcie odezwała się dziewczyna:
— Na początku Genezy jest przykazanie: „Rośnijcie, mnóżcie się i napełniajcie ziemię.“ To już dokonane. Ziemia pełna.
— Dawno już mądrość ten moment przeczuła i żeby nadmiar w karbach utrzymać, postawiła drugie przykazanie: „Miłujcie się wzajem.“ Wydaje się to za szczytne, a jednak to jedyne logiczne rozwiązanie kwestji przeludnienia. Tylko tego homo sapiens nie uznał. Pozostało hasłem ust, nie serca i czynu. Mnoży się i nienawidzi. Pożarłszy naturę, zaczyna się pożerać wzajemnie, bo głodny i chciwy, bo mu ciasno, bo żądny i coraz słabszy. Złe czasy nadchodzą na świat.