do doskonałości, jej wstępowanie ku górze i jasności, lub zstępowanie w dół, w ciemność. I każdy odbyty żywot jest takim stopniem zdobytym lub straconym, w miarę wartości duchowej żywota. Ujrzę wszystko, co przeszło i co mnie czeka w następnem wcieleniu. Jeślim dopomagała duchowi, o stopień postąpię, duch spotężnieje i odrodzi się o stopień doskonalszy; jeślim go zaniedbała, odrodzę się w grubszej naturze. A po takiej sekundzie rachunku i sądu, wszystko znowu się zaćmi, zgaśnie i obudzę się w niemowlęciu, nieświadoma, na progu nowego wcielenia, z mozolną, pracą przed sobą.
Tak myślę i dlatego pilnuję duszy. Nie chcę spadać. I tak pojęta praca o doskonałość nie jest zasługą i cnotą, jest tylko samolubstwem i rachunkiem. Panu się to wydaje fantazją i brednią. Prawda?
— Nie. Myślę pierwszy raz o tem i rozważam słowa pani. Nie są one czemś nowem. Buddaizm podobnie twierdzi. Nie myślę też argumentami i nauką wojować z panią i, nie należąc do żadnej partji lub wyznania, nie mam utartych, obowiązujących formułek odpowiedzi na wszelkie rozumem nieobjęte kwestje. Droga do doskonałości jest treścią i celem życia. Różni, różnemi ścieżynami, przeważnie samotnie idą po niej. Znam pewnego księdza, który ze mną mówi i słucha moich myśli i pojęć, jak je pani zna z „Pręgierza“, heretycko-rewolucyjnych. Słucha, i gdy mu zachwalam wierzenia i ideały Buddy, Konfucjusza i innych prawodawców i mędrców, on mi spokojnie odpowiada: „Wszelki, który szlachetnie myśli, ofiarnie czyni, duszę swą szanuje i bliźnich kocha, na drodze swej Jezusa spotka, i choć Go inaczej nazwie, i choćby o Nim nic nie wiedział, i choćby przeciwko imieniu Jego bluźnił,
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/91
Ta strona została skorygowana.