pan porozumiał się kilku słowy z kobietą i nie kwapiąc się wcale, zszedł na dół.
Dziewczyna znikła również, ale po chwili ukazała się z wodą.
Konstanty zbryzgał twarz Stacha i obmył ranę. Hiszpanie przyglądali mu się, szepcząc między sobą.
Nie zważał na nich, stroskany i nieszczęśliwy. Gwałtem wlał rannemu wody do gardła i patrzał nań z bezmiernym niepokojem.
Serce biło, strzał je nie zaczepił, ale może to były ostatnie odgłosy agonji.
Dziewczyna zaciekawiona i przelękła pochyliła się nad nim. Raz pierwszy widziała takie płowe włosy i jasne wąsy sarmackie; odskoczyła, gdy omdlały rozwarł nagle swe wielkie, błękitne oczy i nieprzytomnie powiódł niemi dokoła. Konstanty odetchnął. Otarł twarz z potu i krwi, resztę wody wypił i przemówił do hiszpana, dotykając grzecznie kaszkietu:
— Wróg to wasz, ale ranny! Wyniosłem go z bitwy. Dajcie mu przytułek, jeśli w Boga wierzycie! Nie mam siły odnieść go do swoich.
Nie wiadomo, czy stary zrozumiał. Wodził oczami od leżącego do niego, od niego do gór i palił spokojnie cygaro. Dziewczyna rzuciła
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ryngraf.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.