kami. Gdzie? Trafisz, bo nasza trąbka grać będzie na ciebie... A teraz nie mów nic, ale pomódl się i opamiętaj! Raz ostatni mówię do ciebie jak kolega, raz ostatni! Pamiętaj i wracaj!
Stach otworzył usta i powtórzył równie twardo „Nie!“ ale już oficera nie było w altanie...
O świcie kompanja opuściła miasteczko. Gdy się Konstanty obejrzał, ujrzał na galerji domu uśmiechającego się szydersko Alcada i Mercedes pokazującą im pięść zaciśniętą. Takie było przyjacielskie rozstanie. O południu pułk się połączył z korpusem, idącym naprzeciw anglików.
Pod gradem nieprzyjacielskich bateryj stawiano most na rzece. Piechota, zajęta tą robotą, padała gradem. Jenerał się niecierpliwił. Pułkownik ułanów, gładząc bujny wąs, uśmiechał się pogardliwie i z kul tych i z gniewu dowódcy.
— Jenerale, dajno moim zuchom pohulać! Zakneblują oni pyski tym gadułom!
— Ba, ale jak?
— Jak, to moja rzecz i ich. Czekam rozkazu do tańca.
— Masz go, chociaż nie pojmuję...
Francuz nie dokończył. Pułkownik spiął konia i ruszył ku swoim. Zagrały trąbki i roz-
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ryngraf.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.