bardziej potrzebujemy. Zresztą ci bracia z ducha, to wcale nic bliźnięta, autorka nie kopiuje ich jednego z drugiego; odlewa ich z jednego śpiżu, lecz nie w jednej postaci, nie o jednych rysach oblicza: każdy z nich jest sam sobą, każdy czuje, myśli i działa samoistnie; każdy z nich, po za siłą woli, ma swój własny charakter i temperament.
A co do owych bajek czarodziejskich, co do sfer promiennych, w których męztwo i szlachetność zawsze tryumfują, co do mniemanej niekonsekwentności i częstego występowania deus ex machina, to dla tych, których już przesyciły dokumenta życiowe w guście Zoli i analiza psychologiczna à la Bourget, utwory tej, jak ją zwie Kotarbiński, pełnej talentu imaginistki, mają bardzo wielką ponętę, zwłaszcza, że, jak słusznie twierdzi ten krytyk, „celuje ona poetycznością pomysłów i wysłowienia i dziwną intuicyą, która jest znamiennym rysem jej niepospolitego talentu, a która pozwala jej z wielką swobodą przeskakiwać w najrozmaitsze sfery, malować sceny i obrazy, których w naturze nie oglądała. Autorka czuje się u siebie, nietylko w cichym pokoiku polskiej rodziny, ale i w pałacu niemieckiego magnata, i w izdebce studenckiej, i w buduarze wielkiej damy, a nawet za kulisami teatrzyku niemieckiego, wśród grona hulaszczej młodzieży. Umie odczuć i odgadnąć charakter różnych sfer, indywidualności, umie nadać swym imaginacyjnym pomysłom bardzo często złudne barwy prawdy, umie być pozornie naturalną tam, gdzie opowiada dowolne, wymyślone historye.“