O ziemio!...
Szczęśliwy, kto cię ukochał, pan wielki, kto na zagonach twoich żywot zbędzie. Poznać go łatwo. Oczy rolnika miewają właściwy sobie spokój i pogodę, usta w milczeniu najwymowniejsze, pierś i bary potężne, czoło wcześnie pobrużdżone.
Nie unosi się gniewem zapalczywym i nie śmieje się łatwo. Nie świetny, nie bystry, nie żywy.
Jak zagony swe prosty, jak płaszczyzna smętny i cichy.
Historya jego — to dzieje urodzajów i klęsk, suszy i przewodnienia, złych omłotów, spóźnionych siewów, wiosen zdradzieckich. Gdy się rozgada o sobie — to o zagonach mówi, gdy rad — to ziemię swą chwali, gdy go ból zmoże — na rolę idzie po siłę nową.
Jeśli się poskarży to na Bożą niełaskę — ziemi swej nigdy nie ubliży zarzutem. Zdaje się, że shańbiłby wtedy siebie. Od wiosennych »przetałków«, które ptactwo głodne radośnie wita, do szronów i śniegów, na zagonach nie ustaje bój i trud. Siedmioraka praca i siedmiorakie poty i znoje.