wet bez jego świadomości, w czystą sferę ducha, jak nas bez wiedzy naszej i woli nosi ziemia po niebieskich przestworzach...» «W naszym (t. j. kapłanów) ręku — pisze X. Leon Zbyszewski — złożony jest boski pierwiastek zbawienia, nawet doczesnego zbawienia społeczeństwa» — niechże, pamiętają kapłani, że są pośrednikami między rozstrojonem społeczeństwem a Bogiem, niech pamiętają — «że nam, którzy podczas świętych tajemnic, nosimy w sobie osobę Najwyższego Kapłana, których woli i ust On używa, aby nad chlebem i winem wyrzec sakramentalne słowa swoje, że nam nie wolno spełniać tej tajemnicy, nie ofiarowując wraz z Nim, na krzyżu Jego, według Jego intencyi — osoby własnej i życia i wszystkiego, czem jesteśmy i co mamy...»
Tak się przedstawia ideał kapłaństwa tym, którzy umieją wejść w jego głąb — i nie ulega wątpliwości, że jego urzeczywistnienie byłoby najsilniejszą przeciw niewierzącym bronią apologetyki kościelnej.
Słusznie mówią, że aby wierzyć, trzeba mieć dobrą wolę ku temu. Największym wrogiem wiary jest egoizm w obu postaciach swoich — pychy i zmysłowości. Człowieka, który mu uległ, pozbawi wiary pierwszy lepszy pocisk antyreligijnej filozofii. I wszelka apologetyka będzie tu bezsilną wobec potęgi grzechu i otchłani głupstwa, w które grzech pogrąża i o którem świadczy zarówno niezdolność
Strona:PL Marian Zdziechowski - Pestis perniciosissima.djvu/11
Ta strona została skorygowana.