nictwa swego i nie stworzyli społeczności doskonałej, jednak, obdarzeni nadzwyczajną łaską i pomocą z Nieba do uświęcenia siebie, powinniby byli, choć w słabej mierze, okazać moralną wyższość nad tymi, co są poza Kościołem, poza prawdą, poza łaską. Ale rzeczywistość przeczy logice. Fakty przytoczone w obronie cywilizacyjnej lub moralnej wyższości społeczeństw katolickich, choć bardzo wymowne, nie są jednak dość silne, aby zdołały zatrzeć lub osłabić groźne znaczenie faktu ogromnej przewagi politycznej, którą zdobyły narody i państwa protestanckie, — dziś zaś pogańska Japonia zuchwale idąca pod względem oświaty i obyczajów w zawody z Europą, zachwiewa dogmat o nierozłącznej spójni cywilizacyi z chrześcijaństwem; wreszcie Kościół katolicki, który w znacznej mierze ponosi odpowiedzialność za wszystko, co się narodom katolickim zarzucić da, nie jeden raz w ciągu dziejów swoich zamiast być lux mundi, stawał się w osobach kierowników swoich scandalum mundi, — słowem, wątpienie ogarnia, a jedyną odpowiedzią mogłaby tu być tylko świętość tych, co ideę Kościoła przedstawiają.
Ale ponieważ ta świętość świeci nieraz blaskiem zbyt słabym, więc czyby nie było lepiej chwycić się innego środka, a mianowicie słoneczny żar miłości i świętości, który porywa serca, zastąpić surową powagą prawdy, która podbija rozumy. Miarą
Strona:PL Marian Zdziechowski - Pestis perniciosissima.djvu/13
Ta strona została skorygowana.