To przeświadczenie o kruszącej sile wywodów rozumowych i o matematyce teologii autor przenosi od podstaw wiary, jak Bóg i nieśmiertelność, do innych prawd i przystępując do rozdziału o Zmartwychwstaniu Chrystusa rzuca śmiałe słowa
[1]: «Sądzę, że dowody prawdziwości tego faktu, które przedstawię, są takie, iż w mgnieniu oka rozpadnie się przed wami fantastyczny i ułudny gmach, który usiłował wznieść Ernest Renan».
Z matematycznej ścisłości i jasności prawd wiary wyprowadza X. Bonomelli tenże sam, co i przeciwnicy jego wniosek, że każdy, kto wiary nie przyjmuje, pogrąża się przez to w absurdzie i niemniej często, niż oni, wyrazu tego używa np.: «Odrzucać bóstwo Chrystusa, to znaczy iść przeciw rozumowi i wpadać w absurd».[2]
Ponieważ zaś prawda jest jasna i jedna i nie znosi fałszu, więc nietylko poddawanie się fałszowi, ale nawet przypuszczenie, iż prawda i fałsz mogą spokojnie obok siebie istnieć — jest takim absurdem, iż zmieścić się nawet w myśli ludzkiej nie może[3], a zatem we wszystkiem co się tyczy nauczania prawdy Kościół wyklucza wszelką tolerancyą (la chiesa de deve essere intollerante) czyli — innemi słowy, absurdem jest według autora ów