nie jako heretycy dogmatyzujący, ile jako agitatorowie i naruszyciele porządku publicznego[1]. — Wkońcu przechodząc do nieomylności, nie potrzebował autor zbyt dużo sobie trudu zadawać, gdyż dogmat ten tak bezpośrednio wynika z wiary w boskość Kościoła, że «jeśli kogo dziwi, iż Kościół śmiał i dotąd jeszcze po 19-tu wiekach śmie głosić swoją nieomylność, to rzeczą nierównie dziwniejszą jest to, że są to kościoły, które mają się za boskie, a jednak nie za nieomylne...[2] «Z boskością i nieomylnością Chrystusa koniecznie wiązać się musi nieomylność Kościoła, gdyż tamta bez tej byłaby niepotrzebną, jak niepotrzebną jest dla nas woda, która spada z gór, a potem gdzieś w drodze ginie; dłużej przy tem obstawać to samo, co chcieć udowodnić, iż w każdym trójkącie muszą być trzy boki»[3]. Znaczenie też rozdziału, który autor przedmiotowi temu poświęcił, polega nie na wywodach nieomylności Kościoła i tego, że ona się skupia w osobie papieża, ale na wielkiej energii, z jaką on się zwrócił przeciw tym, niestety licznym, którzy ze zbytku gorliwości chcą być bardziej katoliccy, niż papież i gotowi byliby w biały dzień uwierzyć, że to noc, gdyby papież tak kazał. Podobnych
Strona:PL Marian Zdziechowski - Pestis perniciosissima.djvu/43
Ta strona została przepisana.