Dobru Najwyższemu..» «Autorytet przeto władzy w chrześcijańskiem znaczeniu wyrazu jest służbą społeczną; im jest wyższy, tem ciężej obarcza tego, kto go posiada, przeistaczając się dlań w ciągłą z siebie ofiarę, a natomiast w ciągłe dobrodziejstwo dla tych, co mu są podlegli; jakżeż więc prawdziwą i mądrą jest ta formuła, którą od wieków określa siebie najwyższy autorytet na ziemi, papież Rzymski, nazywając się sługą sług Bożych»[1]. Jakżeż ciężkie spadają obowiązki na tych, co obleczeni będąc w powagę urzędów kościelnych, powinniby być gońcami nieba na ziemi... «Niech życie nasze, o najdrożsi kapłani, prywatne i publiczne będzie godne naszego autorytetu; stańmy się posłami Jezusa Chrystusa; uczcijmy wysokie dostojeństwo nasze czystością życia, rozumem, mocą duszy wśród surowych prób, miłością, cierpliwością, słodyczą, gorliwością, pokorą, ciągłem ćwiczeniem się we wszystkich cnotach; niech na całem życiu naszem wypisaną będzie nauka, którą wykładamy ludowi, ażebyśmy wraz ze św. Pawłem powiedzieć mogli wiernym: naśladujcie nas, jak my naśladujemy Chrystusa...» «Świat współczesny, choć tak często niesprawiedliwy względem nas, umie jednak szanować dwie rzeczy: naukę i cnotę; ale nauka może być udziałem tylko nielicznych, cnota zaś może i powinna
- ↑ Ib., str. 313—315.