Strona:PL Marian Zdziechowski - Pestis perniciosissima.djvu/59

Ta strona została przepisana.

ścioła afirmacya bezwzględnej wolności myśli i słowa — Bonomelli nie zamknął się jednak w pysznem odosobnieniu od świata, ani wyklął jako «synów Beliała» tych, co się dali unieść liberalizmowi. Ma on serce gorące i przepełnione szczęśliwością, jaką daje pewność należenia do umiłowanej przez Boga społeczności kościelnej — i to serce rozpala go pragnieniem apostolstwa, niesie w sam wir świata i ludzi, każe zwiedzać otchłanie nienawiści Boga i Kościoła, lecz w tych których tam spotyka, widzi on, nie wyrzutków piekła, lecz bliźnich i braci — braćmi nazywa nawet heretyków (nostri fratelli protestanti) a bolejąc nad smutkiem ich i opuszczeniem, albowiem smutni i opuszczeni są wszyscy, co nie wierzą, chciałby im udzielić coś z tego szczęścia, jakie w sobie czuje, więc z ognia miłości Boga i Kościoła, którym serce jego płynie, rzuca iskierki w ich serca. Słowem różnica między X. Bonomellim a tymi, co przeciw niemu występują, nie dotyka zasad, bo i tu i tam tęż samą widzimy niezachwianą wiarę i przywiązanie do Kościoła, ale polega na metodzie.
Czyżby więc miłość bliźniego była grzechem, a zalecana przez X. Bonomellego metoda miłości w traktowaniu przeciwników stanowiła ową pestis perniciosissima którą w pismach jego upatruje uczony i poważny kapłan, którego słowa przytoczyłem wyżej? Trudno to wykrztusić, ale tak jest. Są w Kościele ludzie i niestety w znacznej ilości,