ralne» obchodzenie się z cudzą własnością — woła oburzony X. Weiss — nazywamy kradzieżą, to i ileż straszniejszą zbrodnią jest taki liberalizm w stosunku do własności Boga, do prawdy, do łask, które przelanej za nas krwi Chrystusowej zawdzięczamy! nawet herezya może być mniej grzeszną, bo działa otwarciej, uczciwiej»[1]. Więc «nie odstępujmy od Chrystusa i Jego Kościoła; znośmy złorzeczenia i obelgi, tylko nie mówmy o jakiemkolwiek porozumieniu z duchem nowoczesnym. Nam się zdawać może, że w ten sposób ratujemy Kościół, a dla siebie zdobywaamy od świata uznanie jako dla ludzi rozumnych i wyższych. Nie, właśnie wtedy świat nami pomiata, budzimy w nim pogardę ku sobie, jako ludzie, którzy za nic mają to, co powinni, jako członkowie Kościoła, uważać za najświętsze i najwyższe, czyli jako ludzie słabej wiary, słabego charakteru, słabego rozumienia i poglądu na istotny stan rzeczy»[2].
W głębi dzisiejszych pokłóconych z religią kierunków tkwi grzech. Kult grzechu stanowi najistotniejszy rdzeń całego modernizmu i X. Weiss, streszczając to, co wykazał był w swojej apologii w rozdziale noszącym znamienny tytuł Grzech jako genialność, wygłasza, że grzech bywa dziś uważany za przywilej natur wyższych, które zrzu-