przeciwnika i szukanie w niej pierwiastków lepszych mamy nazywać «godzeniem się z antychrześcijańskim duchem wieku», czynieniem grzesznych ustępstw na rzecz jego? Nie — nigdy! «Świat cały — pięknie wyraził się X. Ehrhard — stoi otworem przed nami, jako widownia pokojowego podboju, więc nie układ ze światem jest celem, który przyświecać powinien katolikowi miłującemu Kościół, a starającemu się poznać jego dzisiejszą treść, lecz przyprowadzenie tego świata do Kościoła, zmuszenie go do uznania boskości dzieła Chrystusowego, słowem zdobycie zaplątanego w szale samoubóstwień ducha wieku»[1]. Ale pokonać chcąc anty-chrześcijańską filozofię, która owym duchem kieruje, zamiast ją całą w czambuł potępić, należy wprzódy pierwiastki prawdy wydzielić z jej błędów. I niech to się stanie hasłem dla teologów, mówi tenże X. Ehrhard.
Pójdźmy jeszcze dalej. Wszak owe pierwiastki prawdy są wytworem chrześcijańskiej atmosfery, w której wychowali się, żyli, lub żyją twórcy wyrzekającej się Chrześcijaństwa, albo przynajmniej z pozorów obcej mu filozofii. Więc czy nie możemy twierdzić, że umiejętnie użyte, pierwiastki owe mogą rzucić nowe, silniejsze światło na prawdę Ewangelii, mogą nas w niej utrwalić a innych ku niej zwrócić. Oto przykłady. Mówią
- ↑ A. Ehrhard. »Der Katolicismus und das XX. Jrh«, str. 337 i 360.