nam i mówi to X. Weiss, że dzisiejszej epoce zbuntowanej przeciw Bogu, a oddającej człowiekowi cześć należną Stwórcy, dał początek Kant, głosząc, że człowiek, nie Bóg, stanowi prawo moralne. Nie przeczymy temu, dodając tylko, iż mysi Kanta została przeinaczoną. Lecz nie wolno jednostronnie patrzeć na jakąkolwiekbądź filozofię, nie wolno czepiać się jednego tylko w niej punktu, a w danym wypadku, nie wolno zamykać oczu na to, iż nie było myśliciela, któryby tak głęboko, jak Kant, był przejęty majestatem prawa moralnego. I to podniesienie moralnego pierwiastku w człowieku stanowi zdrowe ziarno jego myśli, ziarno to kiełkuje i przyczynia za dni naszych zwrot w teologii obiecujący, wielkie i dobroczynne następstwa. Św. Tomasz uzasadniał był niegdyś pięć dowodów istnienia Boga, które wszystkie dają się sprowadzić do jednego, a tym jest przyczynowość. »Zdziwienie nas ogarnia, — pisze O. Semeria[1] — że wielki scholastyk opuścił dowód, który dziś, w umysłach ludzi współczesnych doniosłością i skutecznością swoją przewyższa wszystkie inne — mianowicie dowód moralny; prawda, że niebo gwiaździste mówi nam o Bogu, lecz głosem jeszcze potężniejszym, opowiada nam o nim nasze sumienie«. Otóż ten dowód moralny podnoszą w drugiej połowie wieku zeszłego protestant Karol Se-
- ↑ »Scienza e fede«; 1903 (Roma, Pustel, str. 200).