święcony wikaryusz głosił kazanie o potrzebie pokuty i spowiedzi: «Choćbyście stu, czy nawet tysiące ludzi pomordowali — wołał porwany zapałem — jeśli zbrodni waszych żałować będziecie i wyznacie je w konfesjonale, Bóg wam przebaczy; jeśli zaś do spowiedzi przystępować nie będziecie, to choćbyście nawet nie mieli grzechów ciężkich na duszy, zostaniecie skazani na wieczne potępienie!» I mówił to ów ksiądz wobec prostaków, którzy właśnie wtedy byli pod świeżem wrażeniem strasznego morderstwa w owej okolicy spełnionego. Więc czemże były jego słowa, jeśli nie uprawnieniem morderstwa oczywiście nieświadomem, nawet zachętą do niego? Tymczasem mówiąc to, był przecie w porządku i w zgodzie z zasadami wiary i moralności, tylko zbyt gorliwie, zbyt konsekwentnie stosował je do życia — i gdy go później proboszcz sfukał za ów lapsus gorliwości, to naturalnie czynił to ze stanowiska roztropności życiowej, nie zaś nauki kościelnej. A słowa tego enfant terrible czy nie są wiernem, choć ma się rozumieć, powiększonem odbiciem, znamionującem stanowisko, które przedstawiciele Kościoła nauczającego częstokroć zajmują wobec wiernych? Wszak przewaga pierwiastku intelektualnego nad moralnym, a jednostronne i wyłączne opieranie się na zasadzie przyczynowości w pojęciu o Bogu prowadzi za sobą wyobrażanie Boga, jako zegarmistrza, czyli to wtrącenie Go w świat
Strona:PL Marian Zdziechowski - Pestis perniciosissima.djvu/85
Ta strona została przepisana.