przeciwników... »[1]. «Nie powinniśmy być zbyt skorzy do przypuszczeń, że bliźni nasz mógł porzucić wiarę lat dziecięcych pod wpływem pobudek mniej szlachetnych, niż te, które nas przy niej utrzymują»[2].
Rozmaite są — wyraził się gdzieindziej tenże pisarz[3] — sposoby pojmowania idei religijnej, a prawda katolicka nie jest zasadniczo nieprzyjazna żadnemu z nich; ona je oczyszcza, uzupełnia, wykończa, multae sunt mansiones in domo patris mei». — Oto słowa świadczące o głębokiem rozumieniu ducha chrześcijańskiego, skojarzonem z szerokim poglądem na świat i człowieka. Właśnie takich bojowników potrzebuje Kościół; ponadto powinni zdawać sobie sprawę z ogromu ciążącej na nich odpowiedzialności. »Jako katolicy — mówi Brunetière — mamy powinność pamiętać, że na widok złego żaden z nas nie ma prawa umyć sobie rąk, nie czyniąc usiłowań ku zwalczaniu bezprawia»[4]. To samo silniej jeszcze podkreślił X. Weiss na ostatniej stronie swej książki, mówiąc o szczególnie ciężkiem lecz zaszczytnem brzemieniu, które spada dziś na barki każdego katolika. — Kogo nędza czasów naszych — są słowa jego — wołania