stwa i złożywszy hołd Antychrystowi (Nietzsche), stanęła u kresu, poza którym roztaczało się piekło ostatecznego upadku i nieuleczalnej nizkości moralnej. Stopniowe etapy tej wojny człowieka z Bogiem i tych ciągłych opadań ducha stanowiły dziedzinę mej myśli i badania, aż oto natrafiałem w encyklice na słowa dźwięczące odczuciem całej grozy przesilenia, w które duch wieku wszedł obecnie — a obok tego majestatem niezachwianej wiary namaszczone. «Wzburzyły się narody przeciw Bogu — czytałem tam[1] — i jednogłośnie wołają nieprzyjaciele Boga: Odstąp od nas...» «zatarli oni w sobie cześć dla Boga...» «i dążą do tego, ażeby zaginęła pamięć o Nim...» «Natomiast w nadmiarze zuchwałości swojej postawił się człowiek na miejscu Boga...» «a to jest, według Apostoła piętnem rzeczywistem Antychrysta...» «wyniósł on się nad to wszystko, co zowią Bogiem...» «i przywłaszczył sobie cały świat, jakoby świątynię, w której chce cześć odbierać...» «W Kościele Bożym usiadł, okazując się, jakoby był Bogiem...» — I w grozie przeświadczenia tego poczęte, przeistaczały się słowa encykliki w wołanie psalmisty: Powstań Panie, niech się nie wzmacnia człowiek, a w wołaniu tem wyjaśniała się w całej swej pełni świadomość konieczności skupienia sił wszystkich ku odbudowywaniu wszystkiego w Chrystusie (In-
- ↑ Słowa Encykliki przytaczam w streszczeniu.