Strona:PL Marivaux - Komedye.djvu/034

Ta strona została skorygowana.

stóp: Kocham ciebie! Dziś już, ze swoją śniadą cerą, jest najpiękniejszym mężczyzną w świecie; ale usta jego, oczy, wszystkie rysy staną się wręcz czarującemi, gdy odrobina miłości pogłębi ich wyraz: a, być może, staraniom moim uda się rozniecić ten płomień. Często patrzy na mnie; codziennie zdaje mi się, że dochodzę do punktu, w którym będzie zdolny odczuć mnie i odczuć siebie: wówczas z miejsca gotowa jestem wziąć go sobie za męża. Ta godność ubezpieczy go wreszcie od wściekłości Merlina; ale, nim to nastąpi, nie śmiem drażnić tego czarnoksiężnika, równie potężnego jak ja sama, i wolę raczej przewlekać z nim najdłużej jak będę mogła.
TRYWELIN. Ale jeżeli w naszym młodzieńcu nie obudzi się ani dowcip, ani miłość, jeśli wszelkie trudy wychowawcze spełzną na niczem, wyjdziesz wówczas za Merlina?
WRÓŻKA. Nie; bowiem nawet wychodząc zań nie mogłabym przemódz na sobie, aby się wyrzec mego ślicznego chłopca; i gdyby kiedykolwiek miał mnie pokochać, to, mimo wszystkich węzłów i ślubów, wyznaję, nie ręczyłabym za siebie.
TRYWELIN. Och! byłbym o tem głęboko przekonany, nawet bez pani zapewnienia. Gdy chodzi o kobietę, pokusa i upadek znaczy jedno i to samo. Ale widzę naszego pięknego głuptaska; idzie tu ze swoim nauczycielem tańca.