Strona:PL Marivaux - Komedye.djvu/043

Ta strona została skorygowana.

SYLWIA. Wszędzie potrosze; ale spieszno mi, nie widzę ani śladu owieczek. Do widzenia, niedługo.
(Arlekin kłania się, robiąc ucieszne miny, i odchodzi).


SCENA VI. WRÓŻKA. TRYWELIN.

WRÓŻKA. No i cóż, nasz młodzieniec pokrzepił się?
TRYWELIN. Tak, jadł za czterech; co się tyczy apetytu, nie ma równego sobie.
WRÓŻKA. Gdzież jest teraz?
TRYWELIN. Sądzę, że gra gdzieś w wolanta na łące. Ale mam pani oznajmić nowinę.
WRÓŻKA. Jakąż? Co takiego?
TRYWELIN. Merlin był tu i pytał o panią.
WRÓŻKA. Rada jestem, żem go nie spotkała; niema przykrzejszej rzeczy, jak udawać miłość gdy się jej już nie odczuwa.
TRYWELIN. W istocie, pani, to wielka szkoda że ten młody wołek wygnał ją z twego serca. Merlin wprost nie posiada się z radości; pewien jest, iż lada dzień zaślubi panią. «Czy wyobrażasz sobie coś równie pięknego, jak ona?» wykrzykiwał przed chwilą, spoglądając na twój portret. «Ach, Trywelinie, cóż za rozkosze mnie czekają!» Ale widzę, że tych wszystkich rozko-