szy te słowa, dotyka również Sylwii, nic nie mówiąc).
SYLWIA. Litości!
SYLWIA, sama, stoi drżąca w miejscu. Och! cóż za zła kobieta! drżę cała z przerażenia. Och, och, może ona jeszcze zabije mojego kochanka; nigdy mu nie daruje tego że on mnie kocha. Ale ja wiem, co zrobię; zwołam wszystkich pasterzy z całego sioła i zaprowadzę ich do niej. Spieszmy! (Chce iść, ale nie może ruszyć się z miejsca). Co mi się stało? Nie mogę ruszyć się z miejsca. (Czyni ponowne wysiłki). Och, ta wiedźma z pewnością zaczarowała mi nogi. (Przy tych słowach przylatuje kilku chochlików i unoszą ją). Au, au, panowie, miejcie litość nademną; na pomoc, na pomoc!
JEDEN Z CHOCHLIKÓW. Chodź z nami, chodź z nami!
SYLWIA. Ja nie chcę, ja chcę wrócić do domu.
DRUGI CHOCHLIK. Dalej, w drogę! (Unoszą ją).