Strona:PL Marivaux - Komedye.djvu/059

Ta strona została skorygowana.

kiś cień nadziei. Oto moja rywalka. (Do Sylwii). Zbliż się, zbliż.
SYLWIA. Pani, czy twoim zamiarem jest wiecznie trzymać mnie tutaj przemocą? Czy to moja wina, że ten śliczny chłopak zakochał się we mnie? Mówi, że jestem ładna; trudno! nie w mojej mocy stać się inną, niż jestem.
WRÓŻKA, z wściekłością, na stronie. Ha! gdybym się nie lękała wszystko stracić, rozszarpałabym ją. (Głośno). Posłuchaj, moje dziecko; tysiąc męczarni przygotowanych jest dla ciebie, jeśli mi nie będziesz posłuszną.
SYLWIA. Niestety! możesz pani mną rozporządzać.
WRÓŻKA. Arlekin przyjdzie tutaj; rozkazuję ci powiedzieć mu, że chciałaś tylko zadrwić sobie z niego, że go nie kochasz i że wychodzisz za pasterza z waszego sioła. Ja nie będę obecna w czasie waszej rozmowy, ale będę przy was, choć mnie nie będziecie widzieli; otóż, jeżeli nie spełnisz moich rozkazów z największą ścisłością, jeśli ci się wymknie najmniejsze słowo, które pozwoli mu odgadnąć że to ja cię zmusiłam do tego udania, wszystko gotowe jest dla twoich męczarni.
SYLWIA. Ja, ja mam powiedzieć, że chciałam sobie zadrwić z niego! Czy to możebne? Rozpłacze się i ja rozpłaczę się także. Wiesz pani dobrze, że musi się tak skończyć.