Strona:PL Marivaux - Komedye.djvu/062

Ta strona została uwierzytelniona.

chany; zmuszono mnie abym ci powiedziała te kłamstwa. (Mówi do wróżki, w przypuszczeniu że ta znajduje się w pobliżu:) Pani wróżko, przebacz mi pani. Gdziekolwiek pani jesteś, widzisz sama że miałam najlepsze chęci.
ARLEKIN. Ach, co za szczęście! Podtrzymaj mnie, jedyna; omdlewam z rozkoszy. (Sylwia podtrzymuje go. Nagle ukazuje się ich oczom Trywelin).
SYLWIA, zdumiona. Och, oto wróżka.
TRYWELIN. Nie, moje dzieci, to nie wróżka; dała mi tylko swój pierścień, abym podsłuchał was, nie będąc widziany. Byłaby w istocie szkoda wydawać tak tkliwych kochanków na pastwę jej wściekłości; zresztą nie warta jest, aby jej służyć, skoro niedotrzymuje wiary czarodziejowi najbardziej wspaniałomyślnemu w świecie, któremu jestem szczerze oddany. Bądźcie spokojni; dam wam sposób ubezpieczenia waszego szczęścia. Trzeba, aby Arlekin udał iż jest pogniewany na ciebie, Sylwio; ty, z twojej strony, udaj iż niedbasz o niego i drwisz sobie zeń. Ja spieszę do wróżki, powiem żeś się wywiązała najdoskonalej z rozkazów: poczem oddalisz się w jej oczach. Kiedy Sylwia odejdzie, ty, Arlekinie, zostaniesz z wróżką; wówczas, upewniając że nie myślisz już o niewiernej, przysięgniesz wieczną miłość i postarasz się, niby wśród zabawy, odebrać jej z rąk czarodziejską różdżkę.