durni? Może nie są chłopy tak samo dobre jak i ty?
PIETREK. Ano... ano, juści.
JAGUSIA. Więc widzisz, czopie, a ja wolałam ciebie. Cóż na to powiesz, hę?
PIETREK. Ano, tylko tyle, że wolisz odrobinę mnie niż ich; ale gdybym się nie miał ku tobie, powiedz, czy byłabyś markotna?
JAGUSIA. Idź-że, idź, za dużo chciałbyś wiedzieć.
PIETREK. Ech, do choroby! w tem cały sęk; ja chcę żebyś ty lubiała niby mnie samego. Gdyby wszystkie chłopy z całej wsi przyszły ci pedzieć: »Jagula, wyjdź za mnie«, żebyś pokazała siarczystą figę całej wsi i powiedziała: »Nici z tego, ja chcę mojego Piotrusia i skończy o się«. A gdybym ja, uchowaj Boże, miał ci być niewierny, to żebyś się wściekła jak djabli i beczała do upadłego: to dopiero, psiamać, nazywa się kochać kogoś. Ot ja, jak mnie tu widzisz, gdybyś mnie chciała puścić, sam nie wiem czybym gdzie sobie i tobie łba nie rozwalił; to, to się nazywa mieć serce do kogoś. Wciurności, jakiż ja by bym rad, żebyś i ty mogła zbzikować tak samo! O jakżeby mnie to głaska o po sercu! Moja złota Jagulu, powiedzże mi jakie słówko, takie żebym widział że i ty masz klepki ociupinkę na bakier.
Strona:PL Marivaux - Komedye.djvu/072
Ta strona została przepisana.