Doktor podniósł binokle, specyalnie do tych aktów podziwu nabyte:
— A jak się to... powiadasz pan... nazywał ten jegomość?...
— Krzysztof Kolumb!... Wielki Krzysztof Kolumb!
— Krzysztof Kolumb?.. Wielki Krzysztof Kolumb?!.. A co on właściwie takiego zrobił?...
— Ależ... Amerykę odkrył!.. Odkrył Amerykę!..
— Odkrył Amerykę?!... Hm... to się trochę nie zgadza... My przecież jesteśmy z Ameryki, a nie słyszeliśmy o tem wcale, aby... Krzysztof Kolumb!... A no, nie brzydkie nazwisko. Żyje on też jeszcze?
— Corpo di Baccho!... Umarł od trzystu lat!
— A na co umarł?
— Nie wiem. Nie mogę powiedzieć.
— Pewnie na ospę?
— Nie wiem, dżentlmeni, nie potrafię objaśnić, na co umarł...
— Albo może na tyfus plamisty?
— Możliwe... możliwe... ale nie wiem. Zdaje mi się, że musiał w każdym razie na coś umrzeć...
— Czy jego rodzice jeszcze żyją?
— Nie-mo-żli-we.
— No więc któryż nareszcie z tych biustów jest jego — a który piedestał?
— Santa Maria!.. Mówiłem przecie, że ten biust i naturalnie ten piedestał.
Strona:PL Mark Twain-Humoreski I.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.