Strona:PL Mark Twain-Humoreski I.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

do poezyi. Pozwoliłem sobie na to tem śmielej, albowiem czytam z pańskich oczu, że i pan także poświęcasz się czarownej sztuce władania mową bogów. W odległych od mej ojczystej ziemi krajach karmiłem moją młodość tą ambrozyjską potrawą, co syci umysł, duszę i serce. Z pomiędzy wszystkich rzeczy jednakże, z jakiemi poznać się było mi danem w owych dniach szczęścia, najwięcej przypadł do smaku wrodzonemu mojemu zmysłowi estetycznemu tak częsty u ludzi bogatych zwyczaj zbierania rzeczy kosztownych, pięknych i rzadkich, skusiło mnie też coś — przeklęta to była godzina!... — że zapoznałem stryja mego Ithurela z tą dziedziną użycia.
Zacząłem mu pisać i opowiadać o pięknym zbiorze muszli jednego z kolekcjonerów, o niezwykłej kolekcyi cygarnic z pianki morskiej drugiego, o niezmiernie bogatych i w żaden sposób odczytać się nie dających skarbach autografów trzeciego, o czwartego nieocenionem nagromadzeniu starej porcelany, o bajecznym komplecie marek pocztowych innego jeszcze i t. d. i t. d. Entuzyastyczne listy moje wydały niebawem owoce: stryj mój począł się rozglądać, jaka też kolekcya byłaby dla niego najodpowiedniejszą? Wiadomo panu zapewne, z jaką piorunującą szybkością zamiłowania tego rodzaju są w stanie wybujać. W niedługim czasie stryja mego ogarnął formalny szał zbierania, o czem wtedy jeszcze w każdym razie nic nie wiedziałem.