przed upływem pół roku zwiędnąć i umrzeć — ja, aby w smutku i samotności kontynuować długą wędrówkę mego życia, błagając niebo co dzień, co godzinę, abym ją kiedyś tam przynajmniej napotkał, gdzie wszelkie nędze ludzkiego żywota mają swój kres.
A teraz zechciej pan z łaski swojej przejrzeć te oto mapy i plany w mojej tece. Zaręczam panu, że u nikogo innego nie dostaniesz pan ech po cenach tak nizkich jak u mnie. Spojrz pan naprzykład na to!... Kosztowało mego stryja w swoim czasie trzydzieści dolarów — ja je zaś panu odstąpię za...
— Pozwól pan, że przerwę — wykrzyknąłem. — Nie mam obecnie ani jednej chwili spokojnej od komiwojażerów. Kupiłem w tych dniach maszynę do szycia, zupełnie mi niepotrzebną, mapę pełną usterek i niedokładności, zegar, który nie chce iść! Kupiłem niezawodną tynkturę na mole, za którą mole przepadają, — nakupiłem pod wpływem wymowy komiwojażerów całą masę rzeczy kompletnie do niczego, lecz teraz — basta!... Nie wezmę od pana pańskiego echa, nawet darmo. Na pańskiem miejscu starałbym się wogóle bawić tu jak najkrócej. Nienawidzę ludzi, usiłujących mi sprzedawać echa. A zresztą... czy widzisz pan tę flintę?... No więc zabierzże pan sobie swoją kolekcyę i zniknij mi z oczu jak najprędzej, abym przez pana nie stał się winnym przelanej krwi.
Strona:PL Mark Twain-Humoreski I.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.