Strona:PL Mark Twain-Humoreski I.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

wielkiej rodziny ludów?!... Wielcy, wolni, oświeceni, niezawiśli, nie na łasce obcego mocarstwa ale jako panowie własnej doli, jako głos, jako siła w wielkiej radzie bratnich wam ludów, rządzących światem!... oto do czego dążyć powinniście.
Przemówienia tego rodzaju poczęły wywierać stopniowo swój skutek. Obywatele poczęli zwolna coraz dotkliwiej odczuwać ciężar angielskiego jarzma. Nie wiedzieli wprawdzie dokładnie, gdzie i jak ono ich gniecie, nabrali jednak przekonania, że gniecie. Poczęli naprzód szemrać, potem jęczeć, wreszcie burzyć się w ucisku krępujących ich pęt, tęskniąc coraz goręcej do jutrzenki oswobodzenia. Znienawidzili flagę angielską, symbol swego narodowego poniżenia, i odwracając od niej oczy, gdy przechodzili mimo ratusza, spuszczali je, zgrzytając przytem zębami. Pewnego rana nawet znaleziono ją obok drąga, na którym była wywieszona, rzuconą w błoto i nie znalazła się ręka, coby ją stamtąd podniosła. I stało się, co prędzej czy później stać się musiało, kilku najwybitniejszych obywateli zwróciło się do przywódcy wyspiarskiego społeczeństwa z oświadczeniem:
— Nie potrafimy dłużej znosić tej tyranii straszliwej, powiedz nam, jak się od niej uwolnić?
— Przez zamach stanu.
— Jak?
— Przez zamach stanu!... Znaczy: wszyscy się według moich wskazówek przygotują, ja zaś,