błysła Surgisowi naraz myśl tak świetna, że uradowany zerwał się natychmiast z posłania. Ryzykowna do tej chwili sprawa przedstawiła mu się gładką jak posadzka balowej sali.
Poszeptawszy tego samego jeszcze ranka w cztery oczy z swoimi klientami i kilkoma z ich przyjaciół, z olimpijskim spokojem czekał odtąd na termin rozprawy, skoro zaś wreszcie do niej przyszło, przyznał wobec trybunału, że grano w tym wypadku istotnie w „Old sledge“ o pieniądze, wystąpił jednak z zdumiewającym wszystkich zarzutem, że „Old sledge“ nie jest wcale grą hazardowną.
Sofistyczny ten wykręt przyjęli obecni wybuchem homerycznego śmiechu. Nawet przewodniczący raczył się uśmiechnąć. Ale oblekający twarz Surgisa wyraz powagi nie zachwiał się ani na sekundę, można raczej było przypuścić, że przeszła ona w surowość.
Oskarżyciel publiczny, pewien swego, próbował tonem wesołego żartu wyprzeć obrońcę z zajętego przezeń stanowiska, ale daremnie. Również kiedy sam prezydujący wytoczył w lekki sposób pełne jurydycznej wagi argumenty, obrońca pozostał przy wyrzeczonem zdaniu. Rzecz poczęła przybierać kształty seryo. Sędzia, zniecierpliwiony, zauważył, że należy wreszcie dać pokój żartom. Ale Jim Surgis odpowiedział, że tutaj o żartach wcale nie może być mowy, bo na klientów jego bezwarunkowo nie może spadać odpowiedzialność za dopuszczenie się
Strona:PL Mark Twain-Humoreski I.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.