Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.

odpędzać dyabła. Zerwawszy się w mgnieniu oka, wpadam do sędziego Thatcher’a, zdyszany cały.
— Cóż to, mój chłopcze, tchu złapać nie możesz? Po procent przychodzisz?
— Nie, proszę pana, alboż jest?
— A jakże! Za całe pół roku. Dzisiejszej nocy upłynęło półrocze. Są pieniądze, są, sto pięćdziesiąt dolarów z górą. Niemały to grosz, jak dla ciebie. Daj mi upoważnienie do złączenia tej sumki z kapitałem, bo jeżeli ją weźmiesz do ręki, wydasz wszystko.
— Nie, proszę pana — mówię — nie wydam, nie. Mnie tych pieniędzy nie potrzeba, ani tych, ani sześciu tysięcy. Niech pan sobie wszystko zabierze.
Zdziwił się sędzia, nie mogąc zrozumieć mojej mowy.
— Co to ma znaczyć, mój chłopcze?
— Niech pan się nie pyta. Proszę zabrać wszystko. Czy dobrze?...
— Nic nie rozumiem. Co ci się stało?
— Ja pana na wszystko proszę o wzięcie tych pieniędzy bez żadnych pytań, żebym kłamać nie potrzebował.
Sędzia pomyślał chwilę, a potem rzekł:
— Aha! rozumiem. Chcesz mi pożyczyć swoją własność.
— Tak! Pożyczyć. Rozumie się!
— A cóż? Pożyczkę zaciągnąć mogę.
Napisał więc coś na arkuszu papieru, przeczytał raz i drugi i mówi:
— Oto jest dowód, że pożyczyłem od ciebie sześć tysięcy na lat dziesięć z obowiązkiem wcielania