Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/075

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale na jakim? Czem handlowałeś?
— Towarem. Żywym towarem: bydłem. Dziesięć dolarów włożyłem w krowę, która mi zdechła.
— I straciłeś dziesięć dolarów.
— Nie całe dziesięć, bo wziąłem za skórę dolara i dziesięć centów.
— A zatem miałeś jeszcze pięć dolarów i dziesięć centów. Czy temi także spekulowałeś.
— Właśnie. Znasz tego kulawego murzyna, który należy do starego pana Bradesh? Otóż ten murzyn, założywszy bank, obwieścił, że każdy, kto w nim złoży dolara, dostanie cztery w końcu roku, a może i więcej. Rzucili się tedy do banku wszyscy murzyni, choć każdy miał bardzo niewiele. Otóż umieściłem w tym banku pięć dolarów, za które po roku miałem odebrać trzydzieści pięć. Tymczasem murzyn ogłosił bankructwo i pieniądze moje przepadły.
— A z dziesięcioma centami coś zrobił?
— Chciałem sobie co za nie kupić, ale we śnie otrzymałem rozkaz oddania ich murzynowi Balaam, zwanemu dla krótkości Balaamową oślicą, bo to nawet i głupowaty trochę. We śnie słyszę: „daj Balaamowi dziesięć centów, a on je tak umieści, że będą ci rosły i rosły.“ Dobrze! Wziąwszy pieniądze, Balaam poszedł do kościoła i słyszy, jak ksiądz mówi, z ambony, że kto daje ubogiemu, ten Panu daje, a Pan zwróci mu to stokrotnie. Cóż miał robić Balaam? Oddał ubogiemu dziesięć centów... no! i czekaliśmy co z tego będzie.
— I cóż było?
— Nic nie było. Ani mnie, ani Balaamowi