w najgęstsze zarośla, gdyż pragnąłem ukryć przed Jimem, że z mojej winy przyszło na niego nieszczęście.
Jim popijał i popijał ciągle; od czasu do czasu odchodził od przytomności, oglądał się naokoło dzikim wzrokiem i krzyczał na całe gardło, ale po chwili znów przychodził do siebie i brał za flaszkę. Noga mu spuchła okropnie, aż po za kolano, a wkrótce zaczął go trunek rozbierać. Wiedziałem już, że wyzdrowieje, ale co do mnie, wolałbym chorować od ukąszenia węża niż od wódki.
Cztery dni i cztery noce leżał Jim ciężko chory. Piątego puchlina zeszła, wstał więc i wyzdrowiał. Dałem sobie słowo, że nigdy w życiu nie wezmę w rękę skóry węża, Jim zaś mówił, że tysiąc razy wolałby zobaczyć nów przez lewe ramię, niż wziąć do ręki skórę węża.
Doprawdy i ja zaczynałem przechylać się do tego zdania, choć dawniej byłem pewny, że najgorszem głupstwem, jakie człowiek popełnić może, jest właśnie tak stanąć, żeby nów był za nami z lewej strony. Uczynił to raz naumyślnie stary Hans Bunker i jeszcze się tem przechwalał. I cóż państwo powiecie? W dwa lata potem upił się, spadł z wieży, którą dachem pokrywał, i rozbił się na ciasto.
Dzień schodził jeden za drugim i rzeka, powróciwszy do łożyska, spokojnie płynęła, jak zawsze. Na jeden z wielkich haczyków, któreśmy zabrali z pustego domu, zasadziłem odartego ze skóry królika i na tę przynętę złapała mi się ogromna ryba, ważąca przeszło dwieście funtów. Nie mogliśmy dać jej
Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.