— E, ja myślę, że tu są tacy, którzy wiedzą, kto zabił Huck’a. Podejrzewają starego Finna.
— Czy doprawdy? Nie może to być!
— Wszyscy prawie tak myśleli z początku. Mało brakowało, żeby nie ukarano starego po naszemu prawem Lynch’u[1]. Potem jednak zaczęto przypuszczać, że zbrodnię mógł popełnić zbiegły ztąd murzyn, niejaki Jim.
— Cóż znowu? Jim...
I urwałem nagle, bo przyszło mi na myśl, że lepiej uczynię, milcząc. Kobieta dalej prawiła, nie zwróciwszy nawet uwagi na moje słowa:
— Trzeba ci wiedzieć, że murzyn zbiegł tej samej nocy, w której zamordowano biednego chłopca. Wyznaczono więc nagrodę za schwytanie go: trzysta dolarów. A i ten dostanie nagrodę — dwieście dolarów — kto znajdzie starego Finna. Bo to widzisz, tak było: przychodzi on do miasta rano i opowiada, że syna mu zabito w nocy, czy może przed samą nocą. Zaraz też wyprawiono łódź na poszukiwanie zwłok, a stary zabrał się także z nimi i szukał, ale potem, gdy nic nie znalazłszy, wrócili wszyscy do miasta, stary gdzieś zniknął. Przed nocą jeszcze chciano się wziąć do niego, niechby pokosztował lynch’u, ale już go nie było — przepadł gdzieś, uważasz? Na drugi dzień pokazuje się, że murzyna niema, a nawet, że od dziesiątej wieczorem tej nocy, w której spełniono zbrodnię, nikt go nie widział na oczy. Na
- ↑ Prawem Lynchu (Lynch-law) nazywa się dawniej praktykowany w Ameryce, zwyczaj, że tłum schwytawszy przestępcę, sam mu wymierza sprawiedliwość. (Przyp. Tłóm.)