Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.

wiem, tom już tylko naumyślnie próbowała, żeby być pewną swego. A teraz ruszaj do swego wuja, Saro Maryo Williams, Jerzy Aleksandrze Peters, a jeśli ci się co przytrafi, to daj znać pani Judycie Loftus, to znaczy mnie, ja zaś uczynię wszystko, co będę mogła, aby cię wybawić z kłopotu. Trzymaj się drogi nad rzeką, a idąc na taką wędrówkę, bierz z sobą trzewiki i skarpetki. Droga do Goshen ostremi kamieniami usiana i zanim tam dojdziesz, nogi twe będą porządnie pokaleczone.
Uszedłszy brzegiem z pięćdziesiąt łokci, zawróciłem na miejscu i co tchu biegłem do łódki. Wskoczywszy do niej, wiosłowałem ile sił starczyło, aby czemprędzej dobić się wyspy. Wylądowawszy z tej strony, gdzie brzeg wysoki i spadzisty, wdrapałem się na urwisko i na tem samem miejscu, gdziem po raz pierwszy rozpalił ogień, rozłożyłem teraz wielkie ognisko, z suchych gałęzi.
Uczyniwszy to, wszedłem do łodzi i z tym samym pośpiechem gorączkowym, opłynąwszy połowę wyspy, wysiadłem na brzeg, i w susach przebywając spadzistość wału, wpadam do groty. Jim spał w najlepsze. Budząc go, wołam:
— Zbieraj się, Jim... Prędzej! Chwili nie mamy do stracenia.. Szukają nas!
Jim nie pytał o nic, ale ze sposobu, w jaki się uwijał, widać było, że go przeraziły moje słowa. W przeciągu pół godziny zdążyliśmy złożyć na tratwie całe nasze mienie i wyprowadzić z zatoczki, nie zapomniawszy, ma się rozumieć, do szczętu wygasić ognia.
Odepchnąwszy od brzegu tratwę, do której łódź