Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

łem — postaram się nie przepuścić koło siebie murzynów.
Oddalili się, a ja powróciłem na tratwę, upokorzony i nieswój, wiedząc, żem źle postąpił; przekonałem się przytem, że już się nie nauczę być dobrym. Taki, którego nie nauczą chodzić prosto, kiedy jest mały, nigdy nie wyjdzie na człowieka: raz zepchnięty z drogi, nie znajdzie już w sobie siły do panowania nad sobą i naturalnie poślizgnąć się musi. Myśląc nad tem przez chwilkę, rzekłem sobie: Słuchaj, Huck, przypuśćmy, żeś postąpił, jak należało i wydał Jim’a; czy czułbyś się bardziej zadowolonym, spokojniejszym, niż się teraz czujesz? — Nie — odpowiedziałem sobie — nic a nic nie lepiej. No, kiedy tak, to pocóż ja mam uczyć się czynienia dobrze, kiedy czynić dobrze trudno i przykro, a czynić źle ani trudno, ani przykro, a nagroda zaś jedna i ta sama: czy tak, czy owak, nie czujesz zadowolenia. Odpowiedzi na to nie znalazłszy, postanowiłem nie suszyć sobie tem głowy, ale odtąd tak postępować, jak mi w danej chwili będzie wygodniej i łatwiej.
Poszedłem do naszej budki: niema tam Jim’a. Oglądam się naokoło: nigdzie go niema. Wołam więc:
— Jim!
— Tu jestem, Huck. Czy już ich nie widać? Nie mów tak głośno...
Stał w wodzie po samą szyję, nos tylko widać mu było z za krawędzi tratwy.
— Słyszałem wszystko, coście mówili — powiada — zsunąłem się więc do rzeki i gotów już byłem płynąć na brzeg, gdyby tu zajrzeli, a potem znówbym