Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakaż to świeca zgasła?
— No, świeca. Taka sobie, zwyczajna.
— Zkądżeż ja mogę wiedzieć, gdzie się Mojżesz wtedy znajdował?
— Ach, jakiżeś ty! W ciemności!
— No, to kiedy wiesz, gdzie się znajdował, dlaczego pytasz?
— Nie rozumiesz, że to zagadka? Słuchaj, długo ty będziesz u nas? Wiesz co ci powiem: zostań na zawsze. Będziemy używać, lekcyi teraz niema, wakacye. Masz ty psa? Ja mam własnego, wskakuje do wody i aportuje kawałki drzewa, które mu rzucam... Czy lubisz czesać się w niedzielę i różne świąteczne ceremonie? Ja ich nie lubię, ale się czeszę: mama każe... Niech licho porwie te spodnie; muszę je kłaść, a tu okropnie gorąco... Jużeś gotów? No, to dobrze... Chodź-że teraz za mną, stara szkapo.
Zimne podpłomyki, zimna pieczeń wołowa, masło i maślanka, wszystko to zastawili dla mnie jednego, a wszystko było wyborne i tak mi smakowało, jak nigdy w życiu. Buck, jego matka i wszyscy zresztą palili krótkie fajeczki, oprócz obu panien i murzynki, która zresztą zaraz wyszła z pokoju. Palili wszyscy i rozmawiali, a ja także jadłem i rozmawiałem. Panny owinięte były w kołdry, a włosy rozpuszczone sięgały im aż do pasa.
Zadawali mi wszyscy pytania, a ja opowiadałam, że tatko mój posiadał mały folwarczek w głębi Arkansów, w tym właśnie kącie, który leży najdalej od rzeki, gdzie żyliśmy spokojnie i wygodnie. Siostra moja, Marya-Anna, wykradła się z domu, poszła